Nienawiść jest łatwa

czyli co powiem córce urodzonej w Szpitalu Bielańskim

Poniższy tekst został zamieszczony 5 stycznia 2019 na nieistniejącym już fanpage na Facebooku. W ciągu kilku dni stał się niezwykle popularny, dotarł do ponad pół miliona ludzi, blikso 4,5 tysiąca razy został udostępniony, wywołał ponad 3,300 reakcji i prawie 350 poruszających komentarzy. To jeden z postów o tym, jak łatwa i niewymagająca niczego jest nienawiść.

broken image

- Powiem panu, że my to już czasem jesteśmy na profesora złe - szczepcze mi położna.

Jest lato 2018. Szpital Bielański. - Że surowy? - dopytuję. - E tam. Czy pan wie, co tu się dzieje? Nie ma łóżek, nie ma miejsc. A on nie umie odmawiać. Codziennie dzwonią z płaczem z całej Polski, że beznadziejny przypadek, że lekarze rozkładają ręce, że dziecko umrze. I profesor każdej mówi “proszę przyjechać”, a my potem nie wiemy jak je wszystkie upchnąć. Więc my to już czasem jesteśmy na profesora złe za tę jego empatię.

Przez całe lato jeździmy na Bielany. Wizyty, kontrole, szkoła rodzenia. Nasza radość pomieszana z lękiem i nadzieją za każdym razem zderza się pod szpitalem ze zdjęciami zmasakrowanych płodów i zaciętymi twarzami ludzi z transparentami. Kiedy patrzę im w oczy odwracają wzrok.

W pobliżu zawsze stoi radiowóz z dwoma policjantami. - A panowie tak codziennie? - zagaduję. Młody policjant patrzy na mnie ponuro. - Wszyscy nas o to pytają - ucina. Jakiś czas później widzę z daleka jak w szybę radiowozu puka młoda kobieta. Ponury policjant opuszcza szybę. Nagle wyskakuje z radiowozu jak oparzony. Zabiera kobiecie kilkuletnie dziecko, sadza je sobie na kolanach. Dopiero po chwili orientuję się o co chodzi: mały chciał obejrzeć radiowóz. Twarz policjanta już nie jest ponura, teraz promienieje radością.

Przede mną ze szpitala wychodzi para. Młoda dziewczyna, młody mężczyzna. Ona rozpaczliwie tłumi szloch. On bezradnie ją przytula. - Nie martw się kochanie, nie płacz, jeszcze nam się uda - mówi do niej. Wychodzą z budynku prosto w słońce i ludzi z transparentami. Ktoś krzyczy: “Stop a-borcji! Stop a-borcji!”. Przyspieszają kroku.

Profesora ostatni raz widzę na korytarzu jego kliniki. Zgarbiony, przeciska się do gabinetu przez tłum pacjentek. Dla niektórych jest ostatnią nadzieją na urodzenie dziecka. “Wygląda na bardzo zmęczonego” - myślę wtedy.

Jest zima 2019. Pogrzeb profesora Romualda Dębskiego. Przyszli też ludzie z transparentem i zdjęciem zmasakrowanego płodu. Czytam, że wcześniej sprzeciwiali się mszy i katolickiemu pogrzebowi.

broken image

Moja praca polega na empatii. Całe lata uczyłem się akceptować, rozumieć, towarzyszyć, być obecnym, nie oceniać, słuchać, dawać przestrzeń, współodczuwać, wspierać. Kiedy przywołuję te wszystkie sceny, wiem że moja nauka empatii nie skończy się nigdy.

Nienawiść jest łatwa. Miłość wymaga. Ale to empatia i miłość dają moc i życie. To właśnie powiem córce, urodzonej w Szpitalu Bielańskim.

Warszawa, 5 stycznia 2019